Kącik sofisty

Talent czy praca, co prowadzi do sukcesu? Wszystko zależy od tego co uznamy za sukces. Czy sukcesem jest sława, pieniądze, czy może własna satysfakcja z osiągniętego celu? I co to w ogóle jest talent? Nie stawiałbym sprawy tak prosto. Jakby się tak dało. Jedno albo drugie. Myślę, że są dziedziny, gdzie potrzebny jest talent i bez niego ani rusz. I choćbyśmy włożyli w to całe swoje siły, czas i serce, to i tak będziemy daleko za tymi którzy mieli talent, ale nie pracowali nad nim prawie w ogóle. I jedyny sukces jaki może w takiej dziedzinie uzyskać osoba bez talentu, to własna satysfakcja, że udało się trochę nadrobić brak talentu. Według mnie, doskonałym przykładem takiego talentu jest talent muzyczny. Jak nadrobić brak słuchu muzycznego i poczucia rytmu? Jak zostać wokalistą, kiedy brzmi się jak kot w czasie godów, bo od urodzenia ma się zamiast strun głosowych woreczek strunowy? Są też ludzie z tak zwanym przeze mnie talentem do talentów. Chodzi o to, że niektórzy tak szybko się uczą, że można powiedzieć, iż ich talenty mnożą się jak króliki. Tak zwane złote rączki. Mają oni jednak zwykle problem dobrze przedstawiony przez grę "Sims". Jeśli jest się złotą rączką można dość dobrze rozwinąć wiele umiejętności, ale żadnej "na maksa". Lecz są też takie dziedziny, gdzie potrzebnym talentem jest głowa na karku i IQ wyższe od ciśnienia pani kasjerki, kiedy nie wezmę drobnych. Czy inteligencję można nazwać talentem? Pewien nie jestem, bo jest to też składowa wszystkich innych talentów. Chyba sama w sobie nim nie jest. No więc czy ktoś, kto ma trochę oleju w głowie i będzie ciężko pracować może osiągnąć sukces? Jak dla mnie tak. Tylko musi znaleźć taką dziedzinę, w której można być beztalenciem. Przykład? Jasne, już się robi. Żył sobie przed rokiem 1970 pewien nastolatek, pokusiłbym się o nazwanie go człowiekiem bez talentu, bez dobrego startu na życie. Lecz postawił sobie odważny cel. "Zostanę milionerem." Jedyne co miał to wspomnianą głowę na karku i parę pracowitych rąk. Z początku kradł nagrobki, odnawiał je, po czym sprzedawał. Następnie kradł samochody, potem porywał ludzi. A kiedy już miał odpowiednią ilość pieniędzy, zainwestował w odpowiedni biznes. Najlepszy, bo popyt na ten produkt nie spada od tysięcy lat. Proste, narkotyki. Jego ulubione powiedzenie to „plata o plomo”, czyli w wolnym tłumaczeniu "łapówka, albo ołów". Wierzył, że albo ktoś musi się sprzedać, albo trzeba sprzedać mu kulkę, i był w tym bardzo konsekwentny. Dość konsekwentny, żeby koniec końców mieć majątek warty około 30 miliardów dolarów. Startował od sprzedawania nagrobków, skończył na zestawieniu Forbesa... Siedmiokrotnie. Nieźle jak na beztalencie, nie? Gość zwał się Pablo Escobar i prócz ciężkiej pracy nie miał nic, a osiągnął swój cel, rozdawał pieniądze biednym, fundował boiska, został najbogatszym gangsterem w historii, każdy go zna, w jego rodzinnych stronach mimo jego bezwzględności ludzie go kochają. Według mnie to był właśnie sukces bez talentu.


Źródła:
https://en.wikipedia.org/wiki/Medell%C3%ADn_Cartel




Autor: Michał Skupniewicz 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Talent czy pracowitość ? , Blogger