Geniusz pracy, czy strata czasu ?

Geniusz pracy, czy strata czasu ?




„Praca praca” jak mawiali peońscy robotnicy w okresie wojen o Azeroth. Ciągle słyszymy dookoła jak ta „praca praca” jest ważna, że nie wolno zawieść rodziców, że trzeba mieć konkretny zawód, bo pieniądze, bo prestiż, bo coś tam. Nuuuudaaaa. Praaacaaaa. Wyyyyytrwaaałooość. Jakby każdy z nas był pozbawionym talentu trybikiem jakiejś wielkiej steampunkowej maszyny parowej, który musi zostać wymieniony, bo „coś tam zgrzyta”. Ogromna ilość tych mądrych, konserwatywnych facetek zmusza nas; młodych, pięknych i wspaniałych, do katorżniczej pracy nad kolejnym zadaniem z matmy, kolejną krzyżówką genetyczną, kiedy My jesteśmy stworzeni do czegoś wyższego. Kim jest Mickiewicz, kim jest Słowacki, gdy tworzymy naszą historię? Podobno to do nas należy przyszłość! Pewnie ktoś mi zarzuci, że piszę herezje… Nie zgodzę się z tym. Bo praca i wytrwałość to też są talenty. I każdy z nas ma je do czegoś innego. Oczywiście możemy nad nimi pracować. Ale efekt będzie wymierny, w dodatku nie da nam żadnej radości. Każdy może nauczyć się śpiewać, ale bez talentu, w porównaniu do tej zdolniejszej grupy społecznej, to wciąż będzie skrzeczenie żaby. Czy warto poświęcać nasze młode, piękne życie, walcząc o przegraną sprawę? Nie! Wznieśmy prawicę niezgody! Żyjmy chwilą w zgodzie z naszymi predyspozycjami. W zgodzie z Naszym talentem. Nie róbmy nic wbrew sobie. A jeśli ktoś stanie nam na drodze… lepiej niech prędko zmieni zdanie. Zanim mu madejowe przygotujemy posłanie.



Źródła:



Autor: Bartek Rękawek 
Droga do bycia najlepszym

Droga do bycia najlepszym





W dzieciństwie najwspanialsza jest nieograniczona wyobraźnia. Można bez strachu marzyć o zostaniu księżniczką, astronautą, ujeżdżaczem byków czy piratem. Z czasem jednak dziecięce pragnienia znikają, a w ich miejsce pojawiają się sprawy bardziej przyziemne. No bo jakby to wyglądało, gdyby osiemnastolatek nagle oznajmił, że chce zostać drugim Jackiem Sparrowem ? Zapewne większość dorosłych i tak nie potraktowałaby tych słów zbyt poważnie. 
Na szczęście istnieją jeszcze tacy ludzie, którzy nie rezygnują ze swoich dziecięcych marzeń i za wszelką cenę starają się je spełnić. Idealnym przykładem takiego postępowania jest Cristiano Ronaldo. Nazwisko znane, prawda ? Niezależnie od tego czy jesteś fanem piłki nożnej czy też kompletnym laikiem w tej dziedzinie, musiałeś cokolwiek o nim słyszeć. 
Ronaldo jest dzisiaj przez wielu uznawany za najlepszego piłkarza na świecie. Postrzegany jako maszyna do zdobywania bramek, dający liczne zwycięstwa swojej drużynie. Patrząc na jego osobę można by powiedzieć, że ma wszystko. Sławę, pieniądze, predyspozycje i ogromny talent. Ale myślicie, że zawsze tak było ? Że jego życie od początku było usłane różami ? Otóż nie. Ronaldo wywodzi się z biednej rodziny. Jest czwartym dzieckiem Marii Dolores dos Santos i Jose Dinisa Aveiro. Nie dość, że młody Cristiano wychowywał się w nędzy, to jeszcze nie miał żadnych przyjaciół. Jego jedynym pocieszeniem była stara piłka, którą znalazł pewnego dnia na ulicy. Ronaldo nie rozstawał się z nią nawet na chwilę, gra stała się dla niego najważniejsza. Ciężka praca jednak się opłaciła. W wieku 12 lat został zauważony przez łowców talentów i trafił do Sportingu Lizbona, co wiązało się z opuszczeniem rodzinnej Madery. W klubie Cristiano rósł w siłę i stawał się coraz lepszy, aż w końcu mając 17 lat trafił do I składu. Dalsze sukcesy były już tylko kwestią czasu. W 2003 roku Portugalczyk został wykupiony przez Manchester United, gdzie pod czujnym okiem sir Alexa Fergusona doskonalił swoje umiejętności. Później był już Real Madryt, czyli klub o którym marzy wielu, ale osiągalny jest tylko dla najlepszych. Chęć zostania legendą doprowadziła Cristiano Ronaldo na sam szczyt. Nie doszłoby by jednak do tego, gdyby poza ogromnym talentem i predyspozycjami nie włożył w to wielkiego wysiłku, co było możliwe jedynie jego chęci do samodoskonalenia i wewnętrznej samodyscyplinie. 


             




Źródła:


Autor: Natalia Kamińska 

Kącik sofisty

Kącik sofisty

Talent czy praca, co prowadzi do sukcesu? Wszystko zależy od tego co uznamy za sukces. Czy sukcesem jest sława, pieniądze, czy może własna satysfakcja z osiągniętego celu? I co to w ogóle jest talent? Nie stawiałbym sprawy tak prosto. Jakby się tak dało. Jedno albo drugie. Myślę, że są dziedziny, gdzie potrzebny jest talent i bez niego ani rusz. I choćbyśmy włożyli w to całe swoje siły, czas i serce, to i tak będziemy daleko za tymi którzy mieli talent, ale nie pracowali nad nim prawie w ogóle. I jedyny sukces jaki może w takiej dziedzinie uzyskać osoba bez talentu, to własna satysfakcja, że udało się trochę nadrobić brak talentu. Według mnie, doskonałym przykładem takiego talentu jest talent muzyczny. Jak nadrobić brak słuchu muzycznego i poczucia rytmu? Jak zostać wokalistą, kiedy brzmi się jak kot w czasie godów, bo od urodzenia ma się zamiast strun głosowych woreczek strunowy? Są też ludzie z tak zwanym przeze mnie talentem do talentów. Chodzi o to, że niektórzy tak szybko się uczą, że można powiedzieć, iż ich talenty mnożą się jak króliki. Tak zwane złote rączki. Mają oni jednak zwykle problem dobrze przedstawiony przez grę "Sims". Jeśli jest się złotą rączką można dość dobrze rozwinąć wiele umiejętności, ale żadnej "na maksa". Lecz są też takie dziedziny, gdzie potrzebnym talentem jest głowa na karku i IQ wyższe od ciśnienia pani kasjerki, kiedy nie wezmę drobnych. Czy inteligencję można nazwać talentem? Pewien nie jestem, bo jest to też składowa wszystkich innych talentów. Chyba sama w sobie nim nie jest. No więc czy ktoś, kto ma trochę oleju w głowie i będzie ciężko pracować może osiągnąć sukces? Jak dla mnie tak. Tylko musi znaleźć taką dziedzinę, w której można być beztalenciem. Przykład? Jasne, już się robi. Żył sobie przed rokiem 1970 pewien nastolatek, pokusiłbym się o nazwanie go człowiekiem bez talentu, bez dobrego startu na życie. Lecz postawił sobie odważny cel. "Zostanę milionerem." Jedyne co miał to wspomnianą głowę na karku i parę pracowitych rąk. Z początku kradł nagrobki, odnawiał je, po czym sprzedawał. Następnie kradł samochody, potem porywał ludzi. A kiedy już miał odpowiednią ilość pieniędzy, zainwestował w odpowiedni biznes. Najlepszy, bo popyt na ten produkt nie spada od tysięcy lat. Proste, narkotyki. Jego ulubione powiedzenie to „plata o plomo”, czyli w wolnym tłumaczeniu "łapówka, albo ołów". Wierzył, że albo ktoś musi się sprzedać, albo trzeba sprzedać mu kulkę, i był w tym bardzo konsekwentny. Dość konsekwentny, żeby koniec końców mieć majątek warty około 30 miliardów dolarów. Startował od sprzedawania nagrobków, skończył na zestawieniu Forbesa... Siedmiokrotnie. Nieźle jak na beztalencie, nie? Gość zwał się Pablo Escobar i prócz ciężkiej pracy nie miał nic, a osiągnął swój cel, rozdawał pieniądze biednym, fundował boiska, został najbogatszym gangsterem w historii, każdy go zna, w jego rodzinnych stronach mimo jego bezwzględności ludzie go kochają. Według mnie to był właśnie sukces bez talentu.


Źródła:
https://en.wikipedia.org/wiki/Medell%C3%ADn_Cartel




Autor: Michał Skupniewicz 
10 tysięcy godzin

10 tysięcy godzin





To teraz pora na trochę inny wpis. Głośno było ostatnio o teorii 10 tysięcy godzin. Nie wiem czy cokolwiek o niej wiecie. Sama się wam przyznam, że odkryłam ten temat całkiem niedawno. Pewien znany szwedzki psycholog na podstawie analizy swoich badań doszedł do wniosku, że istnieje magiczna liczba 10 tysięcy godzin, które pozwolą nam osiągnąć sukces w każdej dziedzinie, nawet w tej o której nie mamy pojęcia. Brzmi absurdalnie, sama teoria wydaje się dosyć oczywista, ponieważ każda godzina poświęcona na ćwiczenie danych umiejętności przybliża nas do celu. Można by jednak dyskutować co do liczby tych godzin. Przecież wszystko zależy również od tego czy dana osoba ma jakiekolwiek zdolności i predyspozycje. Tak więc liczy się także talent, który pozwala włożyć w coś mniej pracy i wysiłku. Ludziom posiadającym talent jest o wiele łatwiej w osiąganiu sukcesu. Spójrzmy na przykład na Steve'a Jobsa. Niewątpliwie urodził się z talentem, co zaowocowało później. Bowiem 40 lat po zbudowaniu swojego pierwszego komputera w garażu, założył firmę, która obecnie zarabia 1400 dolarów na sekundę. Tak więc pamiętajcie, ćwiczcie swoje umiejętności oraz w pełni oddajcie się swojej pasji, a może i wy będziecie jak Steve Jobs i będziecie zarabiać miliony rocznie. Czyż nie brzmi kusząco? Do dzieła!


















Źródła:
http://akados.pl/blog/2015/03/czego-sie-uczyc-aby-osiagnac-sukces/
https://pl.dreamstime.com/ilustracji-biznesmen-umieszcza-sześcianu-literowania-sukcesu-słowo-na-schody-image44619228



Autor: Karolina Kasprzak 
Mistrz horroru

Mistrz horroru




"Talent bez ciężkiej pracy nic nie znaczy" - kiedyś przypadkowo znalazłam ten cytat i bardzo utkwił on w mojej pamięci. Analizowałam go i w końcu doszłam do wniosku, że sporo w nim racji. Talent jest bowiem ważnym czynnikiem kształtującym przyszły sukces, ale bez wysiłku i poświęcenia, jedynie jednostki są w stanie osiągnąć sukces. 

Zapewne większość z Was słyszała o Stephenie Kingu, a nawet jeśli nie, to nie martwcie się, spróbuję pokrótce przybliżyć Wam jego sylwetkę.  King jest obecnie jednym z najlepszych i najbardziej opłacalnych pisarzy literatury grozy na świecie. Początki jego kariery nie były jednak łatwe. Pierwsze historie były odrzucane przez wydawców, którzy twierdzili, że Amerykanin nie ma talentu i powinien podjąć w życiu zupełnie inną ścieżkę. Ciągła krytyka doprowadziła twórcę do załamania nerwowego i problemów z alkoholem. Nie poddał się jednak i wytrwale próbował spełniać swoje marzenia. W końcu w 1974 roku stworzył "Carrie", czyli książkę, która otworzyła mu drogę do sukcesu. "Zielona mila", "Skazani na Shawshank", "To" - pewnie widzieliście te filmy. A pomyśleć, że mogłyby nigdy nie powstać, gdyby King zaprzestał w dążeniu to wyznaczonego celu i przestał pisać. Jednak udało mu się, pomimo wielu porażek, problemów i nałogów osiągnął to, o czym wielu boi się nawet marzyć. 




        
   



Źródła:
Copyright © 2014 Talent czy pracowitość ? , Blogger